w salonach zbolała sączy się muzyka<br />
a skrzypce płaczą i szarpią na przemian<br />
gdy ona siedzi przy świetle księżyca<br />
<br />
wie że z rąk ludzkich bestii wkrótce zginą<br />
czerwień zabarwi biały śniegu puch<br />
i skowyt ostatni tchnienie nagłej śmierci<br />
z gardeł wydobędzie i po świecie popędzi<br />
<br />
tak też purpurowe wino z kielicha wylane<br />
barwi białe zęby trochę nazbyt ostre<br />
w oczach jej srebrny odbija się księżyc<br />
milczący śpiewem braci wilków pogrzeb<br />
<br />
kiedyś ludzie wierzyli w wilkołaki<br />
ze strachu szacunek dla wilków wynikał<br />
teraz gdy słońce dzień nowy obwieści<br />
zawisną zbrukane głupią nienawiścią<br />
<br />
a ona siedzi w salonach przy skrzypcach<br />
ostatni toast z księżycem wznosi<br />
kim jest (?) właściwie przecież nie istnieje<br />
bo nikt już nie wierzy w istnienie ludzi-wilków