na szarych skrzydłach w głąb pamięci
i gdy właściwa przyjdzie pora
zakryje cieniem rozbłysk tęczy
i powędruje krzyk za sercem
złapany w szelest żółtych liści
lecz go nie złapie nigdy więcej
dopóki kiedyś znów się przyśni
w krakaniu ptaków późnym latem
ból tka gobelin martwych marzeń
drzewa wciąż opłakując stratę
zdejmują z ranków kalendarze
zamarzły krzyki już tam w górze
jak ptaki spadły razem z deszczem
a miały serce gonić dłużej
bo ono pragnie kochać jeszcze