fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

DARTANIAN 110

Dołączył:2010-02-19 13:42:10

Miasto:Huta Komarowska

Wiek:52

zainteresowania

Poezja, fotografia, muzyka, kolarstwo, filmy.

kilka słów o mnie

Wcześniej KURKA 110 Teraz DARTANIAN 110 Największa siła w delikatności i wtedy szczęście z radością gości. Rozum nie chodzi z mądrością w parze, rozum za mało, mądrość zaś marzy a na nagrodę ten zasługuje który jej znikąd nie oczekuje. https://www.youtube.com/channel/UCXLnPx96TEvwT-kwzbKIyIQ

statystyki utworu

Średnia ocen: 2

Głosów: 2

Komentarzy: 1

statistics
A A A

2

W Plejadach prozą i wierszem. Rozdział X Spotkanieutwór dnia

Autor:DARTANIAN 110komentarz Kategoria:Miłosne Dodano:2015-07-28 09:32:05Czytano:752 razy
Głosów: 2
Rozdział X Spotkanie
Widać było jak młoda kobieta kładzie niewielki bukiet, potem wieniec i zapala znicze chwilę stoi po czym wyciąga ręce tak jak to czynił Andiro, zapalony niedawno płomień zaczął się nierównomiernie chybotać, przez chwilę zdawać by się mogło że zgaśnie jednak tak się nie stało, płonął teraz równomiernie. Małgosia zapłakała ale jej twarz choć we łzach promieniała radością.
Wyglądało jakby chciała zdjąć buty i zrobić dwa kroki na przód.

...To nie wiatr swawolny
i nie mgły szarobiałe,
idą ku mnie powolnie,
serce drży oszalałe.

Tyle pragnę powiedzieć
i tak mocno się wtulić,
obok kwiaty i wieniec,
włosy gładzi dłoń czuła.

Po policzku łza spływa,
cudem, szczęściem przyzwana,
błogie ciepło mnie skrywa,
dotyk rąk ukochanych.

I westchnienie co z piersi,
samo gdzieś się wyrwało,
tak odległe, dziewczęce
a z początku nieśmiałe.

...Powracacie... a nie wiem
ile chwila ta trwała,
ziemia mieni się śniegiem,
mieni mgłą szarobiałą.

Spojrzała lekko w lewo i lekko w prawo, przestąpiła odrobinkę do przodu po czym zdawać by się mogło że przylgnęła do niewidocznych postaci a jej włosy poruszały się tak jakby je ktoś głaskał.
Później usiadła wyglądało że słucha kogoś, choć nikt z przechodzących nie widziałby i nie słyszał nikogo z mówiących. Potem i ona mówiła, lekko się uśmiechała, kilka osób z politowaniem pokiwało głowami wymieniając się spostrzeżeniami jednak nikt nie podszedł.
Siedziała i opowiadała coś jeszcze jakiś czas, potem wstała i wyglądała jakby kogoś obejmowała, po czym wtuliła się mocno
do niewidocznych postaci. Płomień świecy zachybotał choć wiatru i tym razem także nie dało się odczuć. Małgosia otrzepała się, wzięła drugi bukiet i znicze i zwróciła się w inną część cmentarza, gdy dochodziła na grób babci i dziadka oni już na nią czekali, położyła nieskładnie co miała ze sobą, po czym zrobiła jeszcze kilka kroków i przytuliła się do nich. Dziadkowie zachwycali się jej włosami odkąd tylko pamiętała, czuła jak je gładzą, obróciła się mimowolnie jak to robiła gdy była małą dziewczynką pokazując dziadkom jaka jest ładna i tym razem usłyszała pochwałę, przypominając sobie o bukiecie podjęła go i podała im a ten powoli opadał tam gdzie było jego miejsce, zapaliła znicze i usiadła obok, rozmawiali, czuła w ich obecności ten sam spokój który odczuwała jako dziecko, czuła radość z tego spotkania, czuła się lekka, pożegnawszy się poszła w kierunku bramy cmentarza przed którą pozostawiła starego Pelikana. Rower czekał gotowy do jazdy.
Zmierzchało już, Małgosia włączyła dynamo,
odkąd tylko pamiętała lubiła jeździć wieczorem, pod góry było wtedy o wiele łatwiej wjechać, a na prostej drodze jeździła szybko i lekko tak też jechała i teraz, wjeżdżając na podwórze zobaczyła policyjny radiowóz i przejętą panią Genowefę szybko gestykulującą i tłumaczącą coś jednemu z policjantów, obok stał Andiro. Małgosia była cały czas wzruszona i przejęta spotkaniem z rodzicami, babcią i dziadkiem w jednej chwili opowiedziała o tym Andirowi darem otrzymanym od Mgławicy, Andiro uśmiechnął się podszedł i przytulił ją, policjant stał chwilę jak zahipnotyzowany dopiero gdy Małgosia się przywitała odpowiedział na nie lekko niedbale. – Małgorzata Bożodrzewska? – Tak – dowód poproszę, – dobrze ale proszę może panowie wejdą, – niech pani przyniesie, nie będziemy wchodzić a pani zwrócił się drugi z policjantów młodszy aspirant do pani Genowefy może już iść – Aha to do widzenia, – do widzenia. – Chodzi nam o pani zaginięcie, z dokumentów wynika że zaginęła pani kilka miesięcy temu, policjant spojrzał na jeden z dokumentów, pięć miesięcy...

słucham co ma pani w tej sprawie do powiedzenia. – Zakochałam się Małgosia wskazała na Andira na co Andiro lekko ukłonił się policjantom, – czyli przebywała pani poza miejscem zamieszkania z własnej nieprzymuszonej woli? – Tak. – Z narzeczonym?–Tak. Policjant badawczo spojrzał na Andira na co Andiro kiwnął głową. – A jak pani wytłumaczy że przez cały ten czas się nie ujawniła? – Jestem dorosła, – dorosła! Ale telewizji pani nie ogląda? gazet nie czyta?
Wie pani ile wyniosły koszty poszukiwań co pani w kosmosie była?! Drugi z policjantów zaśmiał się głośno –Tak, – co tak?! Chce pani być obciążona kosztami? Dzisiaj wypiszę wezwanie na Komendę złoży pani oficjalne zeznanie ale w zasadzie to wszystko,
do widzenia – do widzenia.
Usiedli na kanapie, Małgosia wsparła głowę na ramieniu Andira i myślała sobie o błękitnobiałym malachicie który pozostał w strumyku w Piasecznie. Mimowolnie obraz ten przywoływał uśmiech na jej twarzy
O Selai z koszykiem poziomek, znów się uśmiechnęła dostrzegając wzajemne podobieństwo gdy była jeszcze dzieckiem.
– Nie spicie jeszcze? Małgosia? – Nie, nie pani Leokadio jutro niedziela do kościoła będę szła z Piotrkiem a wy też na dziewiątą? –Tak, chyba tak...Małgosia popatrzyła na Andira z takim pytaniem w oczach że pani Leokadia zdawała się tym onieśmielona, – jak chcecie to możecie na dwunastą...,– na dziewiątą pani Leokadio pójdziemy – mhm przytaknęła Małgosia. Kiedy pani Leokadia wyszła Małgosia znów przywarła do Andira a po jakimś czasie dała się ułożyć na kanapie i rozebrać do bielizny, stanik rozpięła, Andiro zdjął galanteon a potem jej zielone figi. Usnęli. Kogut pani Leokadii i tym razem nie omieszkał obwieścić świtu, Małgosia podeszła do bieliźniarki wyszukała bielizny w jednym kolorze, białej bluzki z żółtymi paskami i białych spodni z materiału z żółtym guzikiem, chociaż była czysta ochlapała się wodą, lubiła. Każde ubranie które by nosiła zabrudzić się mogło tylko na chwilę potem samo stawało się czyste, nie przepacało się i nie matowiało. Galanteon Andira wyglądał tak samo jak wtedy gdy zobaczyła go po raz pierwszy wiedziała że nie jest zbyt odpowiedni jako strój wyjściowy, zanadto przypominał kombinezon,

ponadto był jedynym ubraniem jakie miał Andiro choć jego środkowa część zawierała
w sobie coś co przypominało męskie slipki.
Andiro uśmiechnął się czytając myśli Małgosi.
–Ten strój noszę od zawsze. Andiro zdjął galanteon i przechlapał się w tej samej wodzie co Małgosia. Ledwo się ubrał a zapukała pani Leokadia z Piotrkiem, Piotrek Kozakowski był jedynakiem, jego mama pochodziła z Bychawy a ojciec syn pani Leokadii, rolnik z dziada pradziada. Przez lata zajęci rolą odłożyli trochę grosza i wybrali się w podróż na Mazury na których jak do tej pory jeszcze ani razu nie byli. Pani Leokadia i Piotrek byli trochę zdziwieni i jakby zawiedzeni że Andiro wybiera się do kościoła w tym samym ubraniu w którym go cały czas widywali, za to strój Małgosi podobał się zarówno Piotrkowi jak i pani Leokadii.– No to chyba możemy iść, daleko nie mamy ale trochę drogi zrobić trzeba, dla pani Leokadii półtora kilometra nie było wielkim wysiłkiem ale zwyczajnie by chciała czasem tą drogę w łatwiejszy sposób przebyć. Tymczasem gdy jej syn wiele lat temu próbował zrobić prawo jazdy i kilka razy nie zdał to zrezygnował.
synowa nawet nie próbowała a Piotrka jak złapała kiedyś policja podczas gdy motorem jechał bez prawa jazdy po Lublinie to chociaż do kolegi miał mniej niż sto metrów to i tak motoru nie dali do niego zaprowadzić a wezwali lawetę, parking strzeżony, potem kolegium, wiele razy sobie potem myślała że z dwojga złego gdyby wtedy zamiast policji jakich łobuzów spotkał to dałby im na dwa czy trzy tanie wina i by go zostawili w spokoju a tak na koszty musiał sprzedać motor. Pani Leokadia nie rozumiała czemu karać jak nie ma szkody, jeździł to jeździł, co z tego że nie miał uprawnień, umiał, dobrze jeździł, marzył o motorze to jak można było chłopakowi bronić, z drugiej strony cieszyła się że zatrzymał się wtedy do kontroli, też motorem syn jej koleżanki z drugiej wsi nie miał prawa jazdy bojąc się tych kosztów zaczął uciekać przed policją na zakręcie żwir był przewrócił się i kilka miesięcy spędził w szpitalu a znała podobne sytuacje jak już nie dało się ratować, łzy same naszły jej do oczu na to prawo, na tą niesprawiedliwość.


Skarga pani Leokadii była słyszalna i dla Małgosi i dla Andira, jedynie jej wnuk nie wiedział co się dzieje. – Zamyśliłam się, chodźmy już bo się spóźnimy.
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


DARTANIAN 110 a

(14:21:28, 13.09.2015)

https://www.youtube.com/user/Dartanian110?feature=mhee
http://chomikuj.pl/KURKA110

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją