która dusi mnie jak psa
na łańcuchu
wyszedł by wilk śpiący w moim ciele
rzucił się do gardeł pełnej błaznów sali
którym na niczym już nie zależy
rozkoszowałabym się długo
ich martwymi i głuchymi sumieniami
ąż ujrzeli by w sobie
twarz błazna
oszusta
o diabelskiej twarzy
ale poczekam aż stosy zaczną płonąć
i śmierć nabierze znaczenia
dla wszystkich którzy bronią życia wybranych