Pani Leokadia zaraz szybko dołączyła do grupki kilku starszych osób, zaraz po niej wyszli Andiro z Małgosią i Piotrek, podczas drogi Piotrek przechodził do swoich kolegów po czym wracał do Andira i Małgosi.Podobnie jak większość mieszkańców Pliszczyna wchodząc do kościoła Andiro przyklęknął, w tym samym czasie co i Małgosia. Małgosia wstała jako pierwsza Andiro sprawiał wrażenie że to jest właśnie to miejsce w kościele najbardziej odpowiednie dla niego, wstał dopiero na niemą prośbę Małgosi. Usiedli kilka ławeczek dalej a kiedy w niedługim czasie przyklękano po raz pierwszy w trakcie mszy, Andiro pozostał tak aż do jej zakończenia. Do Komunii Świętej ani on nie przystępował ani Małgosia, wiedziała że od dawna nie była u spowiedzi, nie bardzo też wiedziała z czego miałaby się spowiadać
a gdyby rzeczywiście miała to wtedy nie chciałaby byłoby to dla niej zbyt intymne.
Msza kończyła się piękną pieśnią, Andiro schylił głowę i wstał, gdy wyszli dołączył do nich Piotrek i pani Leokadia oboje wyraźnie chcieli coś powiedzieć jednak w tym momencie zatrzymał się samochód, ktoś zaproponował podwiezienie pani Leokadii, Piotrka z kolei zawołał kolega, niechętnie ale poszedł a gdy wrócił Małgosi z Andirem nie mógł znaleźć, chwilę wcześniej przenieśli się do Jakubowic Murowanych wznieśli się nad siatkę okalającą ruiny zamku i opadli po drugiej stronie na gęstą trawę. Andiro usadowił Małgosię trochę przed sobą po czym objął ją wpół, nie kończył całować jednego policzka a już zaczynał drugi,
...Ach Andiro mój kochany,
jak upojną jest pieszczotą
szmaragd oczu roześmianych
delikatny palców dotyk.
Strój nagości skryć nie umie,
słodycz rąk twych go przenika,
białą bluzkę, troszkę dumną
i bieliznę aksamitną.
...Jakby całus zamyślony,
...jakby kilka kropel deszczu,
wokół pachną kwiatki polne,
...ach Andiro, ...jeszcze, ...jeszcze.
Usnę taka w twych ramionach,
w zamku będą grały świerszcze,
drzewa wiatrem poradlone
będą szeptać dobre wiersze.
przeniknął ręką stanik i pieścił jej piersi, łaknęła tej pieszczoty, oparła się wygodniej było wspaniale tak samo robił gdy od brzucha przechodził do jej najintymniejszego miejsca, nieczuła swoich majtek a tylko przenikające je dłonie Andira, jego palce ciepłe wspólnym ciepłem i wilgotne jej przyzwoleniem. Rozkosz którą czuła narastała szukając słodkiego ujścia a dreszcze przenikały aż do ramion, wracając zdawały się muskać trawy, palców Andira. Wygięta, oparta o wzgórek szybko wdychała i wydychała powietrze. Podnosząc głowę napotkała spojrzenie zielonych oczu Andira, spłoszona na chwilę spuściła wzrok, lekko się rumieniąc
czy to temu że pod dotykiem palców ukochanego jej ciało szalało z rozkoszy, czy temu że tak jej pragnęła, nie wiedziała. Gdy spojrzała znowu rumieńca już nie było, ręce Andira teraz poruszały się wolniej, palce docierały płycej, była spocona ale kilka podmuchów wiatru ochłodziło jej twarz, położyła się, gęste lecz niebyt bujne łono Andiro głaskał prawą ręką a kiedy przechodził do talii kolistym ruchem lewej ręki pieścił pępek. Piersi falowały pod dotykiem obu rąk, chwilami trudniej jej było złapać powietrze,ruchy jego palców stawały się nieco szybsze i śmielsze,
fala ciepła coraz bardziej obecna na podbrzuszu, błądząca małymi dreszczami, spływała przez jego palce na gęstą trawę.
Odgięła do tyłu głowę zaciskając uda, tak trwali krótką chwilę podczas której Małgosia przytrzymała jego rękę. – Andiro... odpowiedział jej pocałunkiem w górną część dłoni a ona lekko rozluźniła uda patrząc jak jego palce od wewnętrznej strony przenikają jej spodnie. Pociągnęła Andira do siebie tak że jego głowa znajdowała się na wysokości jej piersi, głaskała mu jego ciemno blond włosy, chciała się jeszcze kochać z Andirem
ale nie chciała tego robić przez ubranie czując się nagą, a chciała się kochać będąc nagą. Andiro wstał delikatnie rozpiął i odrzucił jej bluzkę i stanik a zaraz potem spodnie i majtki. Poczuła na swojej szyi pocałunki nogi rozchyliła spontanicznie, jej ciało drżało w oczekiwaniu, Andiro nie przestawał całować, jęknęła czując go coraz głębiej, lewą ręką dotykał jej włosów, ustami zaś teraz muskał szyję i poliki, prawą ręką głaskał jej lewe ucho, jego ruchy stawały się nieznacznie przyśpieszać. Z jej piersi wydobyło się krótkie i głośne jęknięcie a usta zdawały się jeszcze bardziej rozchylone całował je zwalniając chwilami, drobne fale ciepła rozchodziły się w niej napełniając rozkoszą, drżąc robiła się coraz wilgotniejsza, odgięła głowę do tyłu przymykając powieki, obfita struga ciepła zapulsowała i rozlała się jak miliardy gwiazd na niebie, otworzyła oczy, zdawały się tańczyć wolno i przyjemnie. Usnęła, Andiro wysunął się delikatnie i usiadł, patrzył na nią oczami pełnymi zachwytu i miłości potem przytulił się do niej i usnął. Muskani chłodnym powietrzem wczesnego ranka zbudzili się prawie w tej samej chwili. Poszukali swoich ubrań które to trochę zabawnie wyglądały ale zdawały się nie mieć nic przeciw temu chociażby i do zimy. Ubrali się Małgosia poczuła w sobie moc do przemieszczania się w każde miejsce na ziemi, do tej pory to Andiro ich przenosił, teraz ta moc przyjemnie w niej pulsowała zachęcając do niezwykłych podróży. Pociągnęła Andira lekko za rękę i zniknęli pozostawiając za sobą biało niebieską przestrzeń, nie więcej jak za kilka sekund byli już w domu. Przepełniała ją radość ale nie umiała znaleźć odpowiedniego słowa na to co zrobiła, wiedziała że teleportacja czy orbitowanie nie było by tym właściwym. Spojrzała pytająco na Andira. – Mgławicowanie Małgosiu.– Mgławicowanie powtórzyła, zamyśliła się i uśmiechnęła.
Czując że jest to dar Mgławicy który w niej dojrzewał uczuła wdzięczność, Andiro podszedł i ją pocałował. Po chwili dobiegło pukanie i głos pani Leokadii, za nią szedł Piotrek, – Gdzie wyście byli? Głos pani Leokadii zwykle ciepły i pełny uczucia tym razem brzmiał chłodno, Andiro i Małgosia wiedzieli że to nie brak bezpośredniego powrotu z kościoła do domu był przyczyną
chłodnego zachowania pani Leokadii.
Piotrek zaś patrzył na Andira jakby w jednej chwili przestał go lubić i tylko przez znajomość z Małgosią nie powiedział czegoś bardzo nieprzyjemnego. Pani Leokadia usiadła i zwróciła się do Małgosi, – masz tyle ładnych ubrań i wczoraj też w kościele bardzo ładnie wyglądałaś ale...Andiro ...spojrzała teraz na niego,– Andiro, ty i przy domu i od święta w jednym ubraniu chodzisz w dodatku ono takie jakieś dziwne, na narty albo na rower to jeszcze mogę zrozumieć ale do kościoła... – Jak nie macie pieniędzy to ja wam mogę pożyczyć i dać mogę... Piotrek również usiadł, Małgosia z Andirem spojrzeli na siebie, po chwili przyniosła dwa krzesła i po tym jak Andiro usiadł usiadła obok niego, – Rozumiem pani Leokadio, galanteon noszę od bardzo dawna, tak, jest jedynym ubraniem które mam,– tak się do niego przyzwyczaiłeś?
– Jest mi przypisany. – Przypisany? –Tak, nie chcę się go wyzbyć, jest dużo starszy od pani jest dużo starszy od ziemi, pani Leokadia z Piotrkiem spojrzeli na Małgosię, spodziewali się jej zdziwienia i oczekiwali zaprzeczenia tego co powiedział Andiro, jednak Małgosia wstała, objęła narzeczonego lewą ręką. Andiro pochodzi z bardzo daleka, miliony parseków od ziemi z Plei, z gwiazd dodała słabo się uśmiechając.– Na Plei zakochał się we mnie przyleciał po mnie na Czechów statkiem kosmicznym gdy byłam smutna, gdy marzyłam o miłości. – Na Plei odwzajemniłam jego miłość, oglądaliśmy cudowne miejsca we wszechświecie ale tęskniłam za ziemią, za wioską, za słońcem za księżycem i za wami.– Andiro przeniósł mnie na ziemię w swoich dłoniach jako kroplę rosy mieniącą się różnymi kolorami i gdy jako kropla dotykałam traw to znów stawałam się kobietą. Piotrek i pani Leokadia słuchali w milczeniu ale chciałabym zapełnić mu chociaż ze dwie półki ładnymi ubraniami. Andiro odwrócił się i uśmiechnął.