studź mnie podmuchem wiatru
tak tyle myśli o minionym snuję
wracając do jasnych obrazów
w cieniu gdzieś czai się prawda
ukryta jak ptak między liśćmi
zajrzyj uważniej bystrymi oczyma
a nie szarp serca od tak dawna
jeszcze błądzą myśli skrajem snu
nim wnet odpłyną na dobre w noc
walcząc z marzeniem o szczyty
toną na dnie pośród czarnych wód
zanim znikną ostatnie jasne uczucia
powróci na chwilę wątła nadzieja
pełga jak świeca a tnie niczym nóż
czysta lecz bólem swym onieśmiela
a potem cisza przykryje łagodnie
dotrwa ta jedna jedyna myśl
już nie skalana prosta chodź krucha
dogoń ją chwyć i zdmuchnij jak pył...