piołun spadł na ziemię lód zamroził wnętrza
znów byliśmy razem gdzieś na środku mostu
pośród czarnych myśli lecz na różnych tęczach
mgła się skrapla rosą na pobliskiej trawie
ptaki wiją gniazda ponad ludzkim wzrokiem
ja przemierzam pustkę gonię mętne kształty
szarość krusząc w bieli ciągle krok za krokiem
jesteś dzisiaj deszczem kroplą w liściach drzewa
znikasz wraz w porankiem niczym toń jeziora
byłem suchą glebą piaskiem z pustyń świata
lecz spłonęła woda tak jak moje wczoraj
tej pamiętnej nocy proch uleciał z wiatrem
nie ma go w przestworzach rozmył się jak para
nie wiem czy powróci znów na kształt jedności
dzisiaj go ważymy lecz na różnych szalach