światło w żałobie
okręt zawitał do portu dziadziego
tam ścierą miłości podłogę zmywają
łzy nam tańcują
pod górę wracając
zaklętej krwi kartki księgę składają
bronią zamczyska gwałcąc i grabiąc
pęka wam miecz
a wino dogasa
wiatr zaplótł warkocz dziecku płodnemu
by kłem podgryzać niemowlę drzemiące
spróchniały wam oczy
święcone przez kruka
zakrzepła już stara nadzieja umarłych
i skał pióropuszem okrywa gnijących
Tak wszystko ze wszystkim
I nic też z niczego zakopie i wskrzesi
świeży ród zmarłych.
By rządził i władał i spłonął w czeluściach.
I wszystko od nowa gdy koniec nastanie.
Bo koniec początkiem a początek nie końcem.
Tak będzie przez wieki aż zgaśnie melodia .