znowu mnie miłości pragniesz nauczać.
Gładkimi ustami karcisz me ciało,
śpiewem rozkoszy kruszysz mój głaz.
Dlaczego tylko ciała, się nasze kochają?
Dlaczego tylko jeden, jest symbol miłości?
Noc zniewoliłaś w sypialni wciąż głodnej,
medalionem od boga dalej kusisz kochanków.
Wśród nich jestem ja. Nałożnik przeklęty.
Jedyny płaczący, na przyjemności koncercie.
Jedyny pragnący okryć łez pomnik.
Wśród głupich najgłupszy, wciąż tlący nadzieję.
Już tyle obietnic składałem fałszywych.
Klucz mój miałem przetopić na ostrze.
Kazałem się ranić, gdy wróci pokusa
i przebijać spojrzenie, twych oczu mylące.
Taki na siebie wydałem ów wyrok,
a znów spod posłania twojego uciekam.