Nauczono nas pisać
wiersze
na tajnych kompletach
między akcją malowania na murach
Słów
Kamień i Ryba
a kolportażem
Poezji
po urzędach, domach, ulicach
Miała być miękkim oczyszczeniem
stała się twardą udręką
czytali ją wszyscy –
władza miała w robocie pełne ręce
Poezji
by trafić trop autorów
zdarzało się coraz częściej
że analfabeta pisał
niejeden zażył śmiertelną dawkę
Poezji
lecz najczęściej nabierano wody w usta
*****
Za znaleziony wiersz groziło podarcie na strzępy
dobytku
włącznie z rodziną –
hurmem zakładano rodziny
by mieć kogo wskazywać palcem
nieposiadającym dobytku ni rodzin
rekwirowano życie
Robili to martwi z głodu brzuchomówcy
przyszli zjadacze kamieni
późniejsi połykacze ognia
Nadchodził niechybnie czas kresu konspiracji
wgryzania się w miejskie kamienie
i łowienia Słów niszczących imperia
W antraktach miedzy śmiercią a życiem
uczeni w piśmie ustalali naprędce
nową wykładnię prawd i bluźnierstwa
*****
Obgryzane miasto z pomników
już wkrótce odczuło pustkę wypełnienia –
z okruchami leninów w kieszeni
urządzając publiczną degustację gruzu
z patriotycznym wyładowaniem jambów i trochejów
Twardym ciastem jednego karmiono chude miasto
kondukt weselny jadł na łonie natury
Słowa
klucze epoki
w przerwie między aktami zamykając oczy
na świat
w następnej odsłonie siniał z bólu nerek
*****
Miała być dzieckiem miłości
stała się dzieckiem nienawiści
potrzebująca na gwałt rodziny –
ofiara jej narodzenia
na trwałe wybije jej żałobne rytmy
poszukiwana listami gończymi
przez wszystkie tajne służby sumienia
*****
Wreszcie musiałam zostać powtórnie poczęta
dokonałam wyboru Ojca i stało się
przemoczeni do suchej nitki tkanki
nerwowej lały na nas wodę płonące kamienice
naszych ciał –
kamieniami tłukliśmy po własnych oczodołach
w zbiorowym orgazmie pojedynczych wierszy
Wtedy odebrano ci życie
dziecko
bym mogła opuścić hańbę nieistnienia
Tak oto stanęłam twarzą w twarz z ulicą –
żywa, więc umierająca
ugięta pod ciężarem Słów
znaczących tyle, co zdarty z afisza nekrolog
Odtąd
pragnę móc jeszcze
kamień
od chleba odróżnić
i pełnie nazwać
pełnią
i oddzielić
od próżni