I
Na wiecznej krawędzi balansuję ,
zębów szakali i wilków zgłodniały .
Szponami Gryfa rany rozdrapuję .
Od wiecznej zimy zmarznięty , skostniały .
Ze wszelkich uczuć godnych człowieka ,
z nienawiścią na świat wpatrzony .
Niczym morderca , niepełnosprawny kaleka .
Od kogoś uzależniony , ruchu pozbawiony .
Niektórzy umierają w nocy , na ulicy ,
tam gdzie dopadnie ich morderca .
A inni rąbani są w swojej piwnicy
z zimnym spojrzeniem bez serca .
II
Czy fikcja może być prawdziwa ?
Sensem jest tylko to co widzimy .
Czy baśń w ziarno prawdy opływa ?
Jeśli czegoś nie znamy to się z tym kłócimy .
Jak czegoś nie znamy
niszczymy i odrzucamy .
Kiedy to coś już dobrze poznajemy ,
staje się jawnym że od tego odstępujemy .
Taka bowiem jest ludzka natura
Choć każdy zupełnie inaczej powie
że jest to wymysł i jawna bzdura
i że komuś tutaj szwankuje zdrowie
III
Wystarczy spojrzeć i przekonać się samemu
że od dawien dawna jest wszystko po staremu .
Ludzie się wcale nie zmienili
choć stulecia już minęły .
Jakby w jednym miejscu utkwili
i te same obłędy ich ogarnęły .
IV
Te same fobie gniewem podparte
i na zimny wiatr wystawione
Wszystkie takie same i na jedną kartę ,
Uśpione w świadomości potem obudzone .
...choćbyś chodził po dachach
domów i ogromnych gmachach .
Wysokich wieżyczkach takich do szpica ,
zawsze będzie z tobą światło księżyca .
Jak iskra w zwierciadło wystrzelona ,
odkrywając przejście do innego świata .
W drogę do krainy baśni wyprzężona
może czasami różne figle płatać .