jak bezdomni chleb –
świątynie bezdomnych otwarły już ramiona
i przygarniają chłód nadciągającej Nocy
Mistrzowie pożegnań
wirtuozi rozstań –
na splecione dłonie i sine usta
czekamy jak na świt
Dzień ma bez Ciebie tak niewiele sensu –
Noc nie będzie mieć go wcale
Czy już zawsze będę kochać tak
nawet siwa i bezzębna
potrzaskana jak upadły ptak
Kiedy w szybie pochwycę swe odbicie
w sine ramy popękanych warg
które z nas się w drobny mak rozsypie
które z nas?
Myślałam, że wiem, czym jest Ciało:
puść z więzów konia, poniesie cię tam
gdzie roztrzaska się głupiec
o śpiewne kopyta jego
a wnętrzności wejdą w Ziemię
a duszę uwięzi wzgórze z kości –
myślałam, że wiem, czym jest Śmierć
Chór anielski:
"Czym była jasność drugiego dnia stworzenia
skoro Słońce rozbłysło w dniu czwartym?"