ta nie ustanie w zacieraniu śladów
po wszelkiej emocji
Rozpaliłam Ogień i siedzę pod gwiazdami –
świerszcze, świerszcze zakochane
obłąkane -
sen odszedł i nie wraca
Panie Pastewny
nas głupców karmisz swoją Miłością
gdzie mam ją zmieścić
w jakim naczyniu
jakimi ustami ją pić -
Panie Pastewny
bez bólu, bez lęku, bez dna
Twoje Słowa są jak chleb
guzowaty bochen Ziemi
szczypta Nieba nasypana z dłoni
i opłatek Słońca
ciepła skóra dla ust
Miałam wypisane w oczach życie na skróty –
musiałam pójść pod górę
Idę do Ciebie
mój -
inne Słowa nie mają już mocy
zużyły papier
wytrzebiły las -
są niedojrzałym owocem dzieciństwa
Chciwi niech zobaczą Słońce
samotnych niechaj dotknie deszcz
wysłuchaj mnie światło poranne
zagubieni niech stąpają cicho
łagodni niech poznają kres
I nie dodawaj mi, Panie
jednej minuty do tych, które mam
jednego ziarna do tych, które mam
choć naczynie niepełne i niedoskonałe
Ty idziesz za mną
ja zmierzam za Tobą
czyli wzajemnie podążamy za sobą –
z punktu widzenia fizyki układ ryzykowny
Idę – skoszone zboże pod wielką chmurą
na środku pola dumny bocian
rozpostarte nad grudami Ziemi
dojrzałe ramiona jabłoni rodzą i umierają
ptak krzyczy nad doliną
przywołuje Dzień
Gdziekolwiek bym nie dotarła
będę zawsze we właściwym miejscu
i w czasie przeznaczonym
Chór anielski:
„Mój Dom stanie się Twoim Domem
Twój wdech będzie moim wydechem
Twój chleb upiekę z mego plonu
moje Słowa zabrzmią Twoich kroków echem”