dziewczyna krzyczała, krzyczała na próżno.
Gdzieś z taniej speluny, wyszedł pewnym krokiem,
ktoś kto nieraz patrzył zalęknionym wzrokiem.
Spojrzał dziś inaczej, przed nim szkoła stała,
dawniej taka wielka, teraz taka mała,
patrzył na te mury co widział przed laty
i te niewidoczne z zewnątrz grube kraty.
Powoli na niebie chmury się zbierały,
przed murami szkoły kręgi zataczały,
za chwilę błyskawice rozdarły te chmury,
czyniąc huk ogromny, krusząc stare mury.
Zapłonęły raz jeszcze światła za oknami,
gdy zaczęły spadać drzwi wraz z futrynami.
z potwornym łoskotem mury się waliły,
chciały jeszcze coś zniszczyć,lecz nic już nie zniszczyły.
Człowiek co stał przed szkołą dopijał tonik
z lodem, do ręki wziął kluczyki
i znikł gdzieś samochodem.