jednak najbardziej kocham je w tym stanie.
Teraz nie są tylko kawałkiem ziemniaka,
lecz przybierają inne formy.
Raz są niczym góry wysokie,
zdradliwe i ostre na szcytach.
Ciężko je wtedy pokonać
i ciężko zatryumfować.
Zdarza się, że rozkwitają niczym róża kolczasta
by zdobić dziąsłą milionem blizn krwawych.
Później mogą być bagnem
niemożliwym do przejścia ,
oraz w pamięci zostającym.
Po tych katuszach i walce ze smakiem
przyjdzie wytchnienie.
Oaza języka rozkwitnie na nowo,
a trybuny zapełni lud wygłodzony.
Przybędą na czas by zobaczyć batalię.
Walkę rozkoszy z goryczy niewiastą.
Wtedy,gdy spektakl rozwinie
już skrzydła w całości.
Krew pokonanego łąkę zatopi
i życiem napełni smakowe pastwiska.
Dokona się wówczas wędrówki twej morał.
Zwykły człowiek ,ze zwyklejszym jeszcze chrupkiem.
Zrozumiesz w czym należy szukać natchnienia.
Zrozumiesz, że smak i poezja
muszą iśc w parze.
Ważny jest też stan, w który chrupka zabierzesz.
Musisz mu pokazać a nawet za rękę wprowadzić,
w krainę, gdzie wszystko wydaje się obce.
Inaczej stanie się ja zawsze
i będzie to tylko zwykły kawałek ziemniaka
bez historii, bez emocji.
Zwykły i smutny wyrób ludzkich rąk.