w czerwień jarzębin oplótł się i gra
i tak ubrany pośród olszyn pląsa,
to w okno stuknie, to w czeremchach łka.
I zaraz niknie wśród ciemnego boru,
staje pośrodku rosochatych wierzb
a w rękach trzyma złoty kwiat jemioły,
ulewną strugę kilka lśniących łez.
Zdało się jakby, wolno się odwrócił,
zdało się pobiegł i uniósł jak dym,
chwilę pieśń smutną, jakże piękną nucił,
a ktoś w gęstwinie nucił razem z nim.