księżyc sam jeden jak pustelnik,
utkwiłaś we mnie butnie wzrok
z lekkim uśmiechem bezimiennym.
Firany tańczą w blasku świec,
zdmuchujesz kosmyk zabłąkany,
sypie puszysty pierwszy śnieg,
rozpinasz wprawnym ruchem stanik.
Odsłaniam łono, czemu drżysz?
pewność umknęła, buta prysła,
choć pod jeansami nie masz nic,
to jakże cudne jest to wszystko.
Teraz już czuję, teraz wiem,
oczy powoli w górę wznoszę
a w twoich widzę piękny sen,
widzę promyki jakby złote.
Wino z pucharów spływa, drży,
ból pierzcha słodko i z rozkoszą,
jedno westchnienie, więcej nic,
amarantowa kropla nocy.