na błękitnym nieboskłonie
nie było nic prócz wiatru
a w samych bramach piekieł
żaden ogień nie buzował
i gdyby..
tylko jakiś starzec pod drzewem
strugał nasze życie w jodle
nadawał mu kształt
rachitycznymi ze starości
dłońmi
a co gdyby..
zranił się ostrym dłutem
padał by deszcz wtedy
czy potoki wystąpiły..
może dla zabawy karałby
pięknem i ohydą
lub miłosiernie skracał
życie
jedna jego dobra wola
plony by dojrzały
jeden gest..
a schłyby trawy
okrutny i zatroskany
podły i miłosierny
jak dzban wina
przez niego wypity
ilekroć grzeszymy
nie grzeszmy..
bo on już nie młody