dźwięcznym głosie i włosach w nieładzie,
nie wiem kiedy i nie pytaj mnie czemu,
sama tego bym dziś nie odgadła.
Lecz pamiętam że wtedy motyle,
na dzwoneczkach konwalii siadały,
dreszcz po plecach mnie przeszedł przemiły,
twarz różowił rumieniec nieśmiały.
Zapytałeś o las i jezioro,
jakże blisko ode mnie stanąłeś,
rozmarzona wskazałam ci drogę,
pieszcząc w myślach bezwstydnie twe dłonie.
A gdy szedłeś, niekiedy patrzyłam,
aż się wieczór w purpurę ustroił,
ja wciąż tęsknię, choć dawno wróciłeś,
w pustą przestrzeń spoglądam za tobą.