przystrojonym jesiennym poszumem
a gdy liści zabraknie to sercem,
jednak dziś chyba jeszcze nie umiem.
Zamiast pióra, falbanki srebrzyste,
delikatnie już tańczą mi w dłoniach,
pójdę ranki ulotne powitać,
kilka parnych, gwieździstych wieczorów.
Kiedy ujrzę cię w sadzie wiśniowym,
na gałęzie i ptaki patrzącą,
wtulę mocno i czule bez słowa,
bergamotką, fiołkami pachnącą.
Nie opowiem o liliach strzępionych,
czarnych olchach o łzach, kroplach deszczu,
tylko będę cię taką całował,
tylko będę uroczo cię pieścił.