to nie otwieraj oczu jeszcze,
bo chciałbym taką cię przytulić,
ramiona Twoje, piersi pieścić.
Jeśli zaś westchniesz mimo woli,
do tyłu odchylając głowę,
poznam że dotyk Tobie słodkim,
cudowne szepnę słowo: kocham.
Po stopach, udach dreszcz bezwstydny,
przemknie by talią w górę płynąć
niefrasobliwie nieco, zniknie,
rozleje ciepłem się przemiłym
A gdy się zbudzisz rankiem białym,
powoli usta swe rozchylisz,
jak gdyby jotę zakochana,
lekko rumieniąc się przez chwilę.