Jak nocna łuna pomagasz mi zasnąć,
I prowadzisz mnie, jak i jesteś mą drogą,
A gdy się gubię, pomagasz mi wybrnąć.
A czasem brnę przez labirynt myśli
W którym to czuję się całkiem obco,
Czekam wtedy, aż mnie rozum opuści
I zostanę sam, z moją zmorą nocną.
Niekiedy rozchwiany jestem na cztery strony
Jak wiatr który dudni głęboko pod ziemią,
Przypomina mi, że strachu nigdy nie zmienią
Ci, którzy jawią się jak czarne wrony.
I gdy już jestem na krańcu mej drogi
Dopada mnie kłamstwo mych myśli,
Wiem jaki będzie początek mej trwogi
Która niechybnie snami się ziści.
A w snach, ciągle widzę jej twarz
Która uśmiecha się do mnie,
Wiem, do jakiego kłamstwa gnasz
I jaki będzie koniec, jak i jego bagaż.
I już wiem, że nie kochasz mnie wcale,
Jak nocna łuna, nie dajesz mi zasnąć,
Nie chcę żyć w tym okrutnym kawale
I już nie wiem, jak mam stąd wybrnąć.