jak we mgle postać rozmazana
zmęczony skulony we dwoje
dłonią zasłania oczy
wyżej pustka
korytarz bez krańca
widny lecz przeswitu nie ma
szczęk drzwi uchylanych
na trzecim pokój
kołyska posłana biało
koronka w oknie powiewa
na zewnatrz mrok
dalej jak w las
czwarte tylko migło
rzędy drzew w jesiennej szacie
złoty deszcz na trawie
piąte to starzec
monokl na oku ryciny patrzy
szuka przypruszony srebrem
mruczy do siebie
a potem nic
jak węzeł zerwany
jak świeże po burzy powietrze
jak ostatnia kropla w manierce...