w chłodną zieleń i róż przystrojone,
nieubrane, jaśminowe zorze,
uśmiechają zalotnie się do mnie.
I udają że ukryć chcą nagość,
ręce z łona do piersi przenoszą,
lekki bezwstyd okrywa im twarze,
oczy skrycie proszą o pieszczotę.
Jakby tańcząc prowadzą za dłonie,
wiem że kochać chcą się bez pamięci,
jeszcze bardziej ode mnie spragnione
upajają dotykiem i wdziękiem.
W oba brzegi rozkoszy nurzają
a w ich oczach słodko igra buta,
wstają wolno, spełnione i nagie,
będę czekał wieczoru gdy wrócą.