i ulegam mu w całości.
Mógłbym spróbować uciec,
ale po co.
Przecież te łaknące atencji ślepia
w końcu mnie znajdą,
bo znają cały świat materialny.
A w emocjonalnych kryjówkach,
nie ma już dla mnie miejsca.
Uginam się pod naporem ich spojrzeń
i wpadam w wir nieskończoności
spłodzony przez wstyd.
Nie istnieje tak mądre światło,
które pomoże mi stąd uciec,
a zniewolonego dźwięku potomkowie
nie odważą się spojrzeć w tę stronę.
Dlatego jestem skazany
na łaskę najgorszej z emocji.
Po całym procesie,
gdy jestem już wolny
i lżejszy o kolejny
kawałek mej duszy,
wracam do betonowego lasu,
by znowu się błąkać,
i fałszywego odbicia
słuchać życiowych narracji.
Tylko tak mogę uciec
przed wciąż łaknącymi ślepiami,
i starać się zagłodzić
ich właścicieli przeklętych.