Położyłbym je najpewniej na stole, tuż obok białego kubka
Który czeka na swoją kolej, świecąc zawsze o poranku.
Pustostan który w nim przygrywa, ot chwila krótka,
Zamieniłbym na kilka herbacianych uniesień.
A potem dodałbym do talerza snów parę,
Co to na Twoją szyją się miarę,
Patrzyłbym wtedy jak pokój je niesie,
A one, jak mają w swoim zwyczaju,
Obudziły by Cię słodkim zapachem.
Napisałbym Ci kilka słów o naszym obyczaju,
Bałbym się jednak, iż w głowie odbiją się echem
I nic nie dałby kubek ciepłego uniesienia,
Ani nie pomogłoby kilka słodkich snów.
Wszystko to przez chwilę posępnego zwątpienia
Która wpatruje się w nas stroniąc od słów.
A my, jak przystało na wiernych kochanków,
Patrzymy w swoje twarze, aż kipią nam oczy.
Napisałbym Ci kilka słów o wspomnieniu poranków,
Które mijały nam z wolna nabierając swej mocy.
Biały kubek, który zawsze stoi na stole
Teraz leży już zapewne wśród śmieci,
A sny, tracąc nad wszystkim kontrolę,
Uciekałyby wystraszone jak dzieci.
Napisałbym Ci kilka zawiłych słów o sobie,
O tym jak nienawidzę gdy się ze mną żegnasz,
Czy co złego jest w moim bycia sposobie,
Wiem jednak, jak dobrze mnie znasz.
Napisałbym Ci kilka słów o piękności pojmowaniu,
Choć starczą tu dwa słowa, proste w rozumowaniu,
Kocham Cię.