gra w mojej duszy.
Blizny to linie,
a łzy to nuty.
Makijaż spływa,
ludzie się śmieją,
światła nie gasną,
nogi się chwieją...
I choć ten spektakl
skończył się już,
nie pokrył wspomnień
zegara kurz...
Czas leczy rany...
Kto to powiedział?
Chyba w azylu
z chorymi siedział!
Lecz może znajdę
bezpieczny kąt,
w kręgach umysłu,
gdzie tli się lont.
Wiem, że się łudzę,
sam oszukuję,
bo to co było,
ciągle mnie truje.
Cuchnąca zgnilizna
z oddechu zionie,
a każda żyła
w czarnej krwi tonie...
I choć się staram
ze wszystkich sił,
jestem bezradny...
Ja
smutny mim.
Napisany 27.07.2019 pod gwiazdami Warmii, na granicy Mazur. Oddaje część mojego stanu umysłu z ostatnich kilkudziesięciu miesięcy.