Listopad cieni - listopad dżdżu,
niedźwiedź obudził się wreszcie ze snu.
Jest bardzo głodny, jest strasznie zły,
krocząc rozwiewa kurtynę z mgły.
Drzemał, przegapiał, łagodny był,
złudzenia pękły, pozostał pył.
Została prawda, smutek i gniew,
siła i dzikość, zmarszczona brew.
Myślał - wybaczyć. Porzucił to!
Dobro to dobro, a zło to zło!
Natura bestii ciągle w nim tkwi,
zew polowania, pragnienie krwi.
Dopiero ruszył, rozpędza się
będzie harcował w noce i dnie...
Pofruną drzazgi z rozdartych pni,
kawałki futra, rozbryzgi krwi.
Drażniłeś misia? Lepiej się strzeż!
I jak w tej bajce - jak martwy... Leż!
Z lekkim opóźnieniem wrzucam listopadowe przemyślenia. Przebudzenie nastąpiło ;-)