Jej ezoteryczny język pisania był taki piękny,
Ciepło rozpływało się we mnie, oto dołączyłem do wybranych
Co znają sople płynące po jej policzkach sekretnych.
Łzy ciekły, choć wstydzę się ich jak prostych słów,
Jak myśli spuszczonych w umywalce nad ranem,
Jak rozebranego ciała z śladami czyichś zębów,
...choć nie, kocham być oblepiany tym stanem...
Łzy ciekły, chociaż nikt ich nie dostrzegał,
Nikt nie poczuł ich ciepła na ramieniu,
Nikt ich nie spił swoimi oczyma, nie sprzedał
Na pchlim targu rozłożonym przy kamieniu.
Łzy ciekły, choć wstydzę się ich jak słabości,
Jak zimą krzywo ulepionym bałwanem,
Jak rozebranego ciała z śladami czyjejś miłości,
...choć nie, kocham być oblepiany tym stanem...
Łzy ciekły gdy czytała swój wiersz zielenią owiany,
Jej oddech wirował zmieszany z miętowymi fajkami,
Czułem się jak w domu, jak w słowa ubrany,
Gdy jej głos nachodził cichymi falami.
Łzy ciekły, choć wstydzę się ich jak mokrych snów,
Jak potomności spuszczonej pod kranem,
Jak rozebranego ciała z śladami czyichś wersów,
...choć nie, kocham być oblepiany tym stanem...
Łzy ciekły ułomną ścieżką po mojej twarzy,
Jej skostniałe od zimna palce drżały
Gdy czytała swój wiersz kosmicznych wojaży,
A nasze brudne umysły jej głos ćpały.
Łzy ciekły, choć wstydzę się ich jak siebie,
Jak wiecznie o wszystkim zapominam,
Jak czasem mam ochotę pisać do Ciebie,
Jak często sobie skrzydła podrzynam,
Jak ciągle zacinam się w pół zdania,
Jak zachwycam się zwykłym chłamem,
Jak rozebranego ciała z śladami czyjegoś starania,
...choć nie, kocham być oblepiany tym stanem...
Łzy ciekły pod moimi oczyma,
I choć nie widziałaś tego w ciemności,
Chciałbym wytrzymać, Twój wzrok wytrzymać
Gdy patrzyłabyś na mnie w mojej intymności.