Bez końca, nie wypala się ta trawa, trawa i trawa
Płonąca, wciąż trwająca w zawieszeniu, jak konie
Biegające, płonące, ludzie bijący im brawa
Też płoną, jak światło pomiędzy drzewami,
Jak ogień tańczący na koniuszku języka,
Jak konie płonące w świetle księżyca,
Płoną ludzie, płoną na polanie za górami,
Lasami, płoną i nie chcą przestać płonąć,
Nie chcą, nie chcą przestać szlochać,
Nie chcą, nie chcą przestać w łzach tonąć,
Nie chcą, nie chcą przestać kochać,
Kochać, kochać te konie płonące,
Jak skały, jak góry wciąż trwające,
Nie chcą przestać, nie chcą umierać,
Nie chcą umierać, mimo śmierci,
Śmierci która zaczyna już w plecy uwierać,
Śmierci brudnej jak rów, który śmierdzi
Odchodami ostatniej potańcówki, nocy,
Nocy która wciąż trwa, trwa na zawołanie,
Trwa i nie chce przestać, nie chce skoczyć
W przestworza gwiazd na płonącej polanie,
Polanie która wciąż płonie, płonie i płonie,
Bez końca, nie wypala się ta trawa, trawa i trawa
Płonąca, wciąż trwająca nieskończenie, jak konie
Biegające, płonące, czujące, kochające, jak krwawa
Rana wciąż sączące się ropą, ropą, ropą,
I biegają te konie płonące, biegają nie patrząc za siebie,
Biegają, umierają, umierają tuż przed sobą,
Umierają, a ja czekam, czekam na Ciebie.