Mieni się starym rozkładem autobusowym,
Ławką bez zabudowy z śpiącym bezdomnym
Oraz śmietnikiem przepełnionym, witajcie na Aleji Róż.
Zmęczeni ludzie przekomarzają się milczeniem,
Rzucają sobie wypalone fajki pod nogi,
Gardzą bezdomnym ostrym spojrzeniem
Który jedyny uśmiechnięty zapadł w sen błogi.
Ciekawe jakie wizje okalają jego spokojną głowę,
Cóż tam zgarnia jego smutki i oddaje uśmiech
Na jego twarzy, na jego prostym guście
Spełnionych nocy, jakim otoczony jest słowem.
W dymie porannego papierosa czekają, czekają
Samochody ryczące na siebie w ulicznym korku,
Czekają zaplute kostki brukowe, zwlekają
Z rozmowami ludzie, zwlekają w gryzącym smogu.
Kolejne busy podjeżdżają z wolnym stukotem,
Ludzie wymieniają się, wymieniają głowami,
Ubraniem, ustami, oczami, milczącym polotem,
Ciągle nowi, a jednak wciąż tacy sami.
Dąbrowska zwrotnica dla podróżujących dusz,
Od dawna kwiecistą nazwą ochrzczona,
Przystań dla ludzi, przystań upragniona
Z piękną nazwą, a jednak mało tu róż.
Widziałem ich przenikliwe spojrzenia,
Słyszałem ich nieme krzyki, drwiny
Pustymi słowami, ich puste zaskoczenia
Czułem, lecz już koniec, już odjeżdżam.