Zbieram w popłochu myśli. Coś mi przeszkadza. To on. Widzę go teraz wyraźnie. Nieśmiało krąży po pokoju. Obija się o ściany. Nagle zastyga w bezruchu. Korzystam z nadarzającej się okazji. Pochylam głowę nad maszyną. Dopisuję szybko kilka słów. "Do you know the way to San Jose". Dionne Warwick. Piosenka nocy. Muzyczny motyw przewodni. Słucham z zadowoleniem. Czyja to kompozycja? Szukam w pamięci. Znajduję. Burt Bacharach.
Godzina 01.14. Lakoniczny komentarz animatora. Krótkie wprowadzenie. Kwadrans muzyki kameralnej. Na początek "Pstrąg" Schuberta. Podnoszę wolno wzrok. Słyszę szmer. Nabiera wyra- zu. Wypełnia przestrzeń. Zaczynam rozumieć. To nie jest szemrzący strumień. Więc co? Postawio- ne pytanie więźnie w gardle. Kilka mocnych akordów prowokuje nieoczekiwany nadmiar pozytyw- nej adrenaliny. Spencer Davis Group. "Keep on running". Tak trzymać.
Krótkotrwała determinacja przemija razem z brytyjskim przebojem. Emocjonalną, ulotną efe- merydę szybko zastępuje niepewność. Pełna niedomówień. Parciany, dziurawy worek nadziei. Wraca muzyka klasyczna. Dla odmiany popularna dziewiąta symfonia Beethovena. A dokładnie jej fragment. "Oda do radości". Odnajduję stracony wątek. Kontynuuję. Kilka minut później dłonie nieruchomieją na klawiaturze. Czyżby on? Uśmiecha się drwiąco. Szyderca.
Godzina 02.43. Zbliża się koniec programu. Łagodna ballada country. Specyficzne brzmienie gitary Fendera. Czas na finał. Ponownie Dionne Warwick. Tym razem "I’ll never fall in love again". Ostatni akcent muzyczny tej nocy. Ostatnie wiadomości. Sygnał dźwiękowy oznajmia koniec emisji. Cisza w eterze. Podejrzany szelest. Odwracam głowę. To znowu on. Wypełza niezdarnie z kąta. Próbuje zawładnąć otoczeniem. Spędza sen z oczu. Natręt.
Wstaję dość późno. Słońce wysoko na niebie. Przez uchylone okno wpada rześkie, ożywcze powietrze. Szumią okoliczne kasztany. Pachnie jaśmin. Po chodniku biegną roześmiane dzieci. Przechodnie pozdrawiają się wzajemnie. Zapowiada się pogodny, przyjemny dzień. Rzeczywistość uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Optymizm odsłania swą radosną twarz. Teraz będzie już tylko lepiej. Jutro obudzi mnie jutrzenka w różowych okularach.